Ameryka Południowa Argentyna Chile

Pierwsza granica w Ameryce Południowej

Nadszedł wreszcie ten dzień, kiedy miałem przekroczyć granicę po raz pierwszy. Żegnałem się z Chile, ale tylko na chwilę, ponieważ planowo chciałem tylko odwiedzić Bariloche, a potem wjechać na Carreterę Austral, o której wspominałem we wcześniejszym wpisie. Także wyruszyłem w drogę i pożegnałem zarówno Puerto Montt, jak i Puerto Varas. Droga miała być prosta, bez żadnych udziwnieć, bo i tak GPS pokazywał mi wiele godzin do przejechania, jednakże jak się okazało w pewnym momencie wjechałem na drogę gruntową, a co jeszcze dziwniejsze, ta droga była równoległa do normalnej. Nie jestem pewien, co tutaj zaszło, ale chyba zostałem lekko oszukany przez system nawigacyjny

Niemniej jechałem dalej, podróż ciągnęła się, a letni skwar dawał się we znaki. Po drodze mogłem po raz ostatni rzucić okiem na wulkan. Dalsza droga przebiegła bez żadnych niespodzianek, raz tylko zatrzymałem się, żeby zatankować, a następnie ruszyłem do kontroli granicznej. Na samym początku zostałem zatrzymany i spisano mój numer rejestracyjny, a następnie wręczono karteczkę z tym numerem i wpisaną liczbą osób. Nie wiedziałem jeszcze, do czego to służy, ale zagadka wkrótce się rozwiązała sama.

Po zaparkowaniu pojazdu ruszyłem piechotą do kontroli, gdzie musiałem swoje odstać w kolejce, jakieś 20 minut, więc w sumie nie było tak źle. Po kontroli przez PDI (Policía de Investigaciones) i podbiciu mojego paszportu, musiałem jeszcze wyrejestrować mój motocykl. To zajęło dodatkowe kilka minut, ale wszystko poszło sprawnie. Na każdym z tych punktów podbito również tę wspomnianą wcześniej kartkę, oznaczało to, że wyjeżdżając spełniłem wszystkie formalności i mogłem wyjechać w pełni legalnie

Granica w Chile
Witajcie w Chile

Następnie zaczęła się droga do kontroli Argentyńskiej oddalonej o jakieś 60 km. Droga okazała się jednak bardzo podniszczona i dziurawa, jakby Chile z Argentyną nie były w stanie ustalić, kto powinien wziąć za nią odpowiedzialność. Widziałem też samochody, które robiły bardzo ostrożne slalomy, żeby się nie uszkodzić.

Po pewnym czasie w reszcie dojechałem do punktu granicznego, gdzie ustawiono znaki: „Witajcie w Argentynie”, czy „Witajcie w Chile”. Granica jest położona dosyć wysoko, ponad 1200 m. n. p. m. i widok stamtąd jest naprawdę niesamowity. Jednakże nie ma co się zatrzymywać na zbyt długo, bo jeszcze długa droga, a nie wiedziałem, ile czasu będę potrzebował na kontroli argentyńskiej.

Po jakimś czasie wreszcie dojechałem i rozpocząłem ponownie ten sam proces. Na początku karteczka na pieczątki, następnie stanie w kolejce, żeby podbili mi paszport, a na koniec odprawa celna mojego motocykla. Wpisywanie wszystkich danych zabiera trochę czasu, ale przynajmniej nie robili żadnego problemu. Jeszcze tylko sprawdzenie, czy wszystko się zgadza i można jechać. Przy barierce oddaję kartkę z pieczątkami i legalnie wjeżdżam do Argentyny

Witajcie w Argentynie
TYablica informacyjna o wysokości punktu granicznego

Końcowy odcinek przejechałem sławną drogą 40, o której pewnie kiedyś napiszę więcej, ale teraz skupiałem się na niesamowitych widokach i niesamowicie niebieskim jeziorze. Po drodze czekała mnie jednak niemiła niespodzianka, gdy odpadła mi kamera z kasku, na szczęście kabel ją utrzymał, więc tylko się zatrzymałem i ją schowałem. Naprawę zrobię później. Bariloche przywitało mnie spokojnie i całkiem ładną architekturą, ale to miejsce opiszę w następnym wpisie.

Pomnik na granicy
Granica w Argentynie